|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Wto 20:09, 12 Mar 2013 Temat postu: Tajemnica Miasta Złodziei - czyli moje pseudoopowiadanie xD |
|
|
Prolog
Niski mężczyzna szybkim krokiem przemierzał królewskie komnaty. Na jego twarzy gościło skupienie, dobrze wiedział do czego dąży i zamierzał osiągnąć cel. Cicho otworzył drzwi do kolejnej komnaty. Rozejrzał się. Ten pokój nie był tak wielki jak wszystkie inne, a jego wnętrze wypełniały w większości dziecięce zabawki. To był jego cel; w tym pokoju spała dwumiesięczna królewna. Bezszelestnie przedostał się w kierunku kołyski małej dziewczynki. Na ramieniu łóżka było napisane imię dziecka – Thea.
- Nawet nazwała ją tak samo – mruknął mężczyzna i szybkim ruchem wyjął z trzymanego w ręku koszyka, podobną malutką dziewczynkę. Wyjął królewnę z kołyski, a na jej miejsce położył dziecko wyjęte z koszyka; wyglądały identycznie. Królewnę schował do koszyczka i wyszedł. Spełnił powierzone mu zadanie, więc postanowił jak najszybciej oddalić się od zamku. Księżyc jasno świecił. Szybkim krokiem ruszył w kierunku domu swojej zleceniodawczyni. Przeszedł kilka kroków, a z krzaków wyłoniła się postać w czarnym płaszczu, z kapturem na głowie.
- Udało ci się, Ims? – spytała kobieta, była wyraźnie zdenerwowana, a mężczyzna zauważywszy to nie omieszkał zakpić.
- Widzę, że jednak boisz się rodziny królewskiej.
- Raczej królewskiej straży, ale to nieistotne. Masz dziewczynkę?
- Wątpisz w moje zdolności, Mitrail? – zapytał Ims udając oburzenie.
- Masz, czy nie? – kobieta w kapturze zaczynała się denerwować.
- Pewnie, że tak.
- Świetnie! Zaopiekujesz się nią – Mitrail wydawała się zadowolona.
- O tym nie było mowy w naszej umowie – zaprotestował Ims.
- Teraz już jest, ja nie mam czasu – powiedziała kobieta i odeszła.
Po co ja się w ogóle w to mieszałem, pomyślał mężczyzna, teraz będę musiał zaopiekować się dzieciakiem. Westchnął i udał się w kierunku swojego domu, po drodze rozważał jeszcze pomysł zostawienia dziewczynki pod drzewem, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu, gdyż płacz dziecka z pewnością zwróciłby czyjąś uwagę. Może nawet straży królewskiej? To było zbyt ryzykowne, więc musiał zaopiekować się królewną.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tris dnia Śro 18:54, 13 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Silencie
Habitue
Dołączył: 02 Mar 2013
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:45, 13 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Fabuła na plus. A tak bardziej odnośnie składni - musisz popracować nad powtórzeniami bo jest ich sporo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natsume
Thinker
Dołączył: 23 Lut 2013
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:10, 13 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Zdecydowanie za krótkie, ale to w końcu tylko prolog. Lubię takie historie i mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział. A co do powtórzeń - racja, jest ich trochę, zwróć uwagę na to ile razy napisałaś słowo królewna. A można je było zastąpić przecież tyloma wyrazami. :D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Uliczka
Innovator
Dołączył: 19 Lut 2013
Posty: 1944
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: sie biorą dzieci?
|
Wysłany: Śro 16:20, 13 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | wwiększości dziecięce zabawki. |
W większości i jego. Literówki.
Przez powtórzenia o których już wspominano gorzej się czyta. I według mnie masz nieco sztywny styl, ale zobaczymy jak będzie dalej. Także czekam na kolejny rozdział.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Uliczka dnia Śro 16:21, 13 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jenny21
Very Creative
Dołączył: 25 Lut 2013
Posty: 2238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Śro 16:46, 13 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Fabuła bardzo mi się podoba i mnie zaciekawiła, dlatego czekam na kolejne części opowiadania. ;)
Co do poprawności językowej, stylu itp. - jak już wcześniej niektórzy pisali, uważaj na powtórzenia i literówki. Jeżeli chcesz zacząć pisać bardziej na poważenie opowiadania i zacząć je tu wklejać, może znajdź jakąś betę? To bardzo pomocne i przy okazji będziesz wiedziała nad czym popracować. ;) Nawet jeżeli ktoś idealnie umie zasady poprawnego pisania, nie raz może się pomylić.
Pisz dalej, chętnie będę czytała Twoje teksty. :)
Może napiszesz coś na konkurs..? :>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Śro 18:59, 13 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki dziewczyny :). Błędy już poprawione (swoją drogą wydawało mi się, że poprawiłam te powtórzenia, ale jak widać tylko mi się wydawało xD). Mam już tego kawałek napisany i odrazu ostrzegam, że rozdziały będą w pierwszej osobie.
Rozdział 1
Thea? Gdzie jesteś, do licha? Mam już dosyć zabawy w chowanego – wykrzyknął mój zdenerwowany ojciec. Jeszcze nie tak dawno chciał mnie porządnie walnąć za to co ostatnio zrobiłam, ale teraz jego celem było tylko odnalezienie mnie, co logicznie rzecz biorąc oznaczało, że nie wiedział gdzie jestem. Teraz z pewnością żałował, że nauczył mnie tyle przydatnych sztuczek w profesji krycia się. Właściwie to nie był moim ojcem, ale gdy byłam mała mówiłam do niego tato i tak się przyjęło, bo w jego domu znajdowałam odkąd pamiętam. Nawet jeżeli wiedział coś o moim pochodzeniu, to nie chciał się podzielić tymi cennymi dla mnie informacjami. Mówił jedynie, że mnie znalazł, a nic więcej nie mogłam z niego wydusić.
- Wyłaźże dziewczyno – krzyczy mocno już zniecierpliwiony. Musiałam wyjść zanim się naprawdę rozzłości i zanim przypomni sobie o moich przewinieniach. Bo jak to mówią ludzie, którzy mnie nie cierpią ,, Jestem małą nieznośną złodziejką". Tak, złodziejką, ale nigdy nie kradnę nic naprawdę cennego, przy tym robię to aby pomóc mojemu przyjacielowi, Liamowi. Oczywiście nikt nie wie, że mu pomagam, a on nie ma pojęcia o tym, że to co mu daję jest kradzione. Swoją drogą, Ims, mój przybrany ojciec też kiedyś kradł. Dawno z tego jednak zrezygnował i teraz jest zupełnie prawy. Przynajmniej tak wynika z jego opowiadań, nie wie, że właśnie swoimi historiami, zachęcił mnie do tego czym się zajmuję obecnie, na uboczu, czyli kradzieżą. Wychodzę z mojego bezpiecznego ukrycia i patrzę mu w oczy. Ims się starzeje. Jego włosy są już miejscami poprószone siwizną, a na twarzy jest mnóstwo zmarszczek.
- Mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego wszyscy wokoło tak się na ciebie skarżą? – zapytał, ale w jego głosie nie mogłam doszukać się pretensji. Najwyraźniej Ims nie pochwalał tego co zrobiłam, ale rozumiał to. Musiał po prostu dopełnić ,,formalności związanych z wychowaniem” jak zwykł mawiać. Nie lubił krytyki, więc kiedy tylko miał okazję, unikał jej, a sam również niezbyt często krytykował. Szczególnie mnie, a więc teraz naprawdę musiałam sobie pozwolić na zbyt wiele.
- Nie mogłabym, bo nie wiem – odpowiadam bez zająknięcia się. Nie jestem zbyt dobra w kłamaniu, a już szczególnie nie lubię łgać przy Imsie, ale teraz nawet gładko przeszło mi to przez gardło. Zbyt gładko. Jestem pewna, że w tej chwili Ims wytknie mi to co narobiłam, ale nie. Jego twarz przybiera smutny wyraz gdy odpowiada.
- Myślałem, że dowiem się, dlaczego możne panie i możni panowie tak cię unikają.
Starzejesz się, Ims, pomyślałam. Dziwiło minie jego zachowanie i nie potrafiłam znaleźć wytłumaczenia dla jego zachowania, więc postanowiłam zrzucić to na starość. Ojciec z pewnością nie ucieszyłby się, gdyby umiał czytać mi w myślach, bo nie lubi, gdy wspomina się o starości, ale każdy się starzeje i tak musi być.
- Dobrze wiesz, dlaczego na mnie narzekają – powiedziałam, nie znajdują innej odpowiedzi.
- Wolałbym, abyś sama powiedziała mi o swoich przewinieniach, a w każdym razie mam dość słuchania skarg od osób takich jak na przykład Lady Marric. Nie możesz z tym skończyć? Źle ci u mnie? – zapytał. Nie lubię takich momentów. Wiem, że Ims mnie rozumie, ale przekroczyłam granicę i z tego też niestety zdaję sobie sprawę. Niestety ta granica jest bardzo cienka i często nie potrafię jej odnaleźć, a o jej przekroczeniu orientuję się dopiero po fakcie, a wtedy jest już po wszystkim. Właściwie tak często już ją przekroczyłam, więc powinnam się już czegoś nauczyć, ale nie. Muszę być udręką prawie wszystkich w okolicy i prze okazji przeszkadzać Imsowi.
- Nie i nie – odpowiadam na jego pytania i widzę jak jego twarzy wyraz się zmienia. Teraz widnieje na nim mieszanina gniewu i ulgi. Dziwne połączenie, ale wiem, że tym razem moje występki nie zostaną puszczone mi płazem (a szkoda), ale muszę wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. No chyba, że nie. – Więc? Co takiego mam zrobić?
Po moim pytaniu wydaje się zaskoczony. Nigdy nie byłam chętna do ponoszenia konsekwencji, więc nie dziwię się mu. Milczy. Wygląda na to, że na razie nie ma zamiaru mi odpowiadać, więc wychodzę, trzaskając drzwiami. Zawsze to robię, chociaż Ims ciągle próbuje mnie tego oduczyć, chyba nie muszę mówić, że są to próby jak najbardziej nieudane.
Udaję się w głąb ulicy. Nikogo nie widać; świetnie.
Jest rok 2060, a świat, czy przynajmniej nasze państwo nie wygląda najlepiej. Nazywam się Thea Liaw i mieszkam w małej wiosce. Większość mężczyzn zajmuje się połowem ryb. Kobiety zajmują się wyrobem biżuterii, a także wszelkimi pracami związanymi z obrobem ryb. Ja oczywiście jestem tym nieszczęsnym wyjątkiem. Często nazywają mnie tu udręką wioski Turria, w skrócie UWT. Właściwie już się przyzwyczaiłam i specjalnie mi to nie przeszkadza. Nasze miasto nie jest zbyt porządne i mam nadzieję, że kiedyś stąd ucieknę. Na pewno ucieknę.
Na końcu ciemnej alejki staje twarzą w twarz z jakąś postacią w kapturze. Po chwili rozpoznaję w niej mojego przyjaciela. Musiało się coś wydarzyć. Liam nie ma zwyczaju przebywania w tej części miasta.
- Co się stało?
- Czy coś musiało się stać? Może przyszedłem cię odwiedzić?
- Nie często można cię spotkać po tej stronie miasta. Właściwie to widzę cię tu pierwszy raz.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tris dnia Śro 19:02, 13 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Czw 19:58, 14 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Kolejny kawałek ;). Końcówka pierszego rozdziału i kawałek drugiego ;). Po przeczytaniu wytknijcie mi wszystkie błędy jakie znajdziecie. Powinno mnie to czegoś nauczyć ;).
- Załatwiam pewne sprawy - jego odpowiedź niezbyt mi się podoba; oczywiście sądzę, że każdy powinien mieć choć trochę prywatności, ale Liam się czegoś boi. Jeszcze bardziej niepokoję się gdy dodaje - Proszę cię, nie mieszaj się w to, bo to straszne bagno.
Jego głos jest szorstki, chociaż stara się być miły. Chcę powiedzieć coś w stylu, że przecież się przyjaźnimy i mogę chociaż spróbować mu pomóc, ale gdy otwieram usta nadbiegają trzej chłopcy, o niezbyt przyjemnym wyglądzie i Liam prosi mnie, abym już poszła i zapewnia, że później się spotkamy. Wiem, że mogę zostać, ale w jego oczach widzę błaganie i moja pewność siebie znika; nie wiem czy potrafię mu pomóc, wiec odchodzę.
Wracam do domu. Ims nadal jest w moim pokoju, a mój rychły powrót wcale go nie dziwi.
- Podobno ktoś ukradł saltal - patrzy na mnie takim wzrokiem jakiego nigdy jeszcze u niego nie widziałam i nagle zdaje sobie sprawę, że on sugeruje, że mam z tym coś wspólnego.
- Chyba nie sądzisz, że to ja - trzymam się tej resztki nadziei; on nie może mnie podejrzewać o coś czego nie zrobiłam. Przecież jemu zawsze mówię prawdę, a on o tym wie, poza tym nie ukradłabym czegoś tak cennego. Na co by mi to było?
- Ja nie, ale połowa wioski owszem - wzdycham z ulgą. Właściwie nie wiem, dlaczego tak mi zależało, ale Ims jest dla mnie jak ojciec, a chyba każdemu zależy, żeby chociaż rodzice mu wierzyli. - Ale wiem, że była byś do tego zdolna.
- Mhm - przytakuje. - Powiesz mi kim naprawdę jestem czy wolisz, żebym sama do tego doszła?
- Nie zmieniaj tematu - ostrzega. - Wiesz kto mógłby to zrobić?
- Ty byś mógł - odpowiadam, a po chwili dodaje. - A teraz powiesz mi jaka jest moja przyszłość, czy mam sama się tym zająć? Bo szukam zajęcia.
- Dowiesz się w swoim czasie - mówi i wychodzi. Udało się. Spławiłam go.
Po chwili orientuje się, że właściwie nie wiem co mam teraz robić. Właściwie mogłabym zacząć grzebać w swojej przyszłości, ale nie wiem po co. Jeżeli Ims nie chce mi powiedzieć to znaczy, że to nie istotne, albo bardzo istotne, ale tak bardzo ważne, że aż groźne; w obydwu przypadkach nie warto wiedzieć. Mogłabym się zastanowić nad sprawą Liama, ale nie jestem do końca pewna czy chcę, w każdym razie on nie chciał mnie w to mieszać. Chociaż z drugiej strony jako dobra przyjaciółka powinnam zainterweniować, kiedy widzę, że przyjacielowi dzieje się krzywda, chociaż we wszystkich książkach jakie czytałam i we wszystkich opowieściach jakie słyszałam, to nie było najlepiej kiedy niepożądana osoba mieszała się w cudze sprawy. Trzecią opcją w przemyśleniach ,, co mogę zrobić’’ jest dowiedzieć się o co chodzi z tą całą kradzieżą saltala, ale coś, mówi, że to jakaś grubsza sprawa i nie warto się w to mieszać. Decyduję się iść do Imsa. Może on mi pomoże zwalczyć nudę.
Mojego tatę znajduje w kuchni, właśnie parzy herbatę, ale nie pyta się mnie tak jak zazwyczaj czy też chcę; nawet na mnie nie spojrzał, chociaż wie, że weszłam.
- Obraziłeś się? – pytam, ale nie odpowiada. Nie wiem, dlaczego robi z tego taką tragedie, że musi milczeć. Przecież nic się nie stało. – Halo? Odezwiesz się czy nie?
- Kiedy wyszedłem z twojego pokoju przyszła do nas Lady Marric – mówi tak cicho, że ledwo go słychać, a ja nie jestem w stanie nawet wtrącić zwyczajowego ,,o nie znowu ona’’. – Powiedziała mi, że większość mieszkańców wioski posądza cię o kradzież saltala i każą zwrócić.
- Ale to nie ja go ukradłam! – krzyczę.
- A jednak kradłaś inne rzeczy – mówi spokojnie.
- Nikt mi nigdy niczego nie udowodnił.
- Liam na ciebie doniósł i teraz mają już dowód – zarówno jego słowa jak i ton jakim je wypowiada wprawiają mnie w osłupienie. Czy to, że Liam na mnie doniósł jest równoznaczne ze zdradą z jego strony? Głupie pytanie, ale nadal nie mogę w to uwierzyć.
- Żartujesz? – nie wiem jakim cudem udaje mi się to powiedzieć, bo w moim gardle wyrosła nagle z nikąd ogromna gula. Kiedy Ims kręci głową mam ochotę równocześnie krzyczeć i płakać, ale nie robię, ani jednego, ani drugiego. Po prostu wychodzę z domu i biegnę leśną drogą prosto przed siebie. Nagle ktoś wybiega mi naprzeciw i krzyczy:
- Wasza wysokość! Gdzie byłaś wszyscy cię szukają! – właśnie w tym momencie mdleję; zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Rozdział 2
Budzę się w miejscu, które z pewnością nie jest mi znajome, a obok mnie siedzi jakaś nadzwyczaj wytworna pani, ale o dziwo chyba nie przeszkadza jej, że tu jestem. Zauważyła, że się obudziłam, więc uśmiechnęła się i zaczęła coś mówić, jednak nie słucham jej, tylko próbuje zrozumieć gdzie jestem i co się stało.
- Thea – dociera do mnie, że ta kobieta wypowiada moje imię, ale skądże zna? Tego nie wiem. – Dlaczego w tamtej wiosce…
- Turria.
- Co?
- Wioska nazywa się Turria.
- Acha, dobrze, ale dlaczego uciekłaś lady Mitrail?
- Pani wybaczy, ale ja nie znam żadnej Mitrail.
- Jaka pani? – kobieta wyglądała na zdenerwowaną – Jestem twoją matką. I co to znaczy, że nie znasz Mitrail? To twoja opiekunka od kilku lat.
- Przepraszam cię… matko – zawahałam się, ale nie chciałam, aby ta pani znowu zaczęła protestować, bo najwyraźniej mnie z kimś myliła, więc ostatecznie dla dobra sprawy mogłam nazwać ją swoją mamą jeśli tak koniecznie tego chciała. I tak zamierzałam stąd uciec. – Ale chyba pamięć mnie zawodzi, bo nie przypominam sobie żadnej Mitrail, ani w ogóle tego pomieszczenia. To chyba przez to słońce. Powinnam odpocząć, to może dojdę do siebie.
- Dobrze kochanie, odpocznij. Jakbyś czegoś potrzebowała, to zadzwoń tym dzwoneczkiem – po tych słowach wskazała wiszący tuż przy łóżku dzwonek ze sznurkiem. Później wyszła zostawiając mnie samą. Niedaleko mojego łóżka było nieduże okno, ale na tyle szerokie i wysokie, że mogłam się z łatwością wydostać. Wyjrzałam przez nie, ale gdy to zrobiłam zorientowałam się, że nie mogę tak porostu wyskoczyć, bo to zbyt duża odległość od ziemi i prawdopodobieństwo, że bym przeżyła jest raczej nikłe. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś sznura czy liny i dostrzegłam ją w kącie pokoju. Była dosyć gruba i długa, ale kiedy spuściłam ją z okna okazała się zbyt krótka, więc rozejrzałam się za czym jeszcze co mogłoby mi posłużyć za jej przedłużenie. Nic takiego nie znalazłam. Spojrzałam za okno raz jeszcze. Chyba nic by mi się nie stało gdybym skoczyła w takiej odległości od ziemi. Postanowiłam, że spróbuje, więc porządnie przywiązałam linę do okna i już chciałam zacząć ześlizgiwać się po linie, ale w tym właśnie momencie usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi i zobaczyłam, że moja ,,matka’’ wchodzi do pokoju niosąc tacę z owocami.
- Pomyślałam, że to ci dobrze zrobi - powiedziała i położyła to co przyniosła na małym stoliczku stojącym na środku pokoju. Życzyła mi jeszcze szybkiego powrotu do zdrowia i wyszła mówiąc, że nie będzie mi dłużej przeszkadzać. Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko zamknęła drzwi; na szczęście nie zauważyła liny. Schowałam do kieszeni jabłko, nektarynkę i kiść winogron, a potem wolno i trochę nieporadnie ześlizgnęłam się po linie, gdy się skończyła lekko skoczyła i wylądowałam na nogach. Rozejrzałam się. W pobliżu był tylko ogrodnik, który powitał mnie, a ja odpowiedziałam mu skinieniem głowy. Zapytał mnie jeszcze dokąd idę, ale zbyłam go machnięciem ręki, więc o nic więcej nie pytał. Kiedy wyszłam za bramę pałacu próbowałam trochę, ale zaczęła mnie boleć noga i kulałam, więc zwolniłam. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani jak dojść do domu, ale zdecydowanie nie chciałam tam zostać. Wiedziałam, że gdybym powiedziała prawdę to i tak, by mi nie uwierzyli. W pobliżu była droga i chwilę później nadjechał wiejski wóz.
- Co tu robisz, wasza wysokość?
- To długa historia i proszę nie mów do mnie wasza wysokość. Czy mógłbyś mnie podwieźć do wioski, którą zwą Turria?
- Właśnie tam jadę, więc jeśli chcesz to możesz zabrać się ze mną. Jestem Max.
- Na mnie wołają Thea. Dziękuję. – Po tych słowach wchodzę na wóz pełen słomy i usadawiam się wygodnie. – Czy to długa droga.
- To jakieś cztery dni stąd – odpowiada wieśniak. Nie potrafię kryć zdziwienia. Naprawdę byłam nieprzytomna cztery dni? Ims nie będzie zachwycony przynajmniej osiem dni poza domem, a może i więcej, bo nie wiem jak długo leżałam w tym pałacu. Jednym słowem mam p r z e c h l a p a n e! Po chwili milczenia znowu odzywa się Max – A czy można wiedzieć czego księżniczka szuka w tak małej wiosce jak Turria?
- Wiem, że trudno będzie ci uwierzyć w to co powiem, ale ja nie jestem księżniczką, a pochodzę właśnie z tej wioski, do której się kierujemy. Opiekunka księżniczki pomyliła mnie z następczynią tronu i zabrała do pałacu, ale niestety nie mogłam zostać w zamku, bo Ims, mój tata pewnie nie tryska humorem, bo w domu nie zawitałam już od kilku dni.
- Zapewne się martwi – powiedział mężczyzna i zamyślił się na chwilę. – Powiedziałaś, że twój ojciec nazywa się Ims?
- Tak, tak właśnie się nazywa.
- To raczej niespotykane imię, nie sądzisz? Czy przypadkiem nie jest to Ims Treaun?
- Tak, znałeś go? – zapytałam, Max zamiast odpowiedzieć mi na pytanie zadał inne.
- Nadal jest złodziejem?
- Nie.
- Był bardzo dobry; dostarczałem mu informacji. Niektóre zadania robiliśmy nawet razem, ale on później wykonywał zadanie dla jakieś Mitrail, a później już o nim nie słyszałem, bo wyjechał i nawet się nie pożegnał.
- Tak – powiedziałam i zaczęłam zastanawiać się nad przeszłością Imsa. O kilku swoich akcjach mi opowiadał, ale nigdy nie powiedział mi, dlaczego z tym skończył. Przecież nie miał powodów. Był dobry w tym fachu i lubił to co robił. Musiałam się dowiedzieć co to była za sprawa z tą Mitrail i co się stało, że wyjechał. Postanowiłam jednak, że pomyślę o tym w innym czasie, bo nagle zrobiłam się śpiąca, a po chwili już spalam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tris dnia Czw 19:59, 14 Mar 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Colourofrainbow
Creative Master
Dołączył: 30 Sty 2013
Posty: 1495
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Nie 15:54, 17 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Fajne opowiadanie ;) Podoba mi się ;) Czekam na kolejne części i życzę weny ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Nie 19:17, 17 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Dzięki ;). Dalsza część, mam nadzieję, że ktoś skomentuje ;).
Podróż minęła mi szybko i ani się obejrzałam, a już stałam pod drzwiami swojego domu.
Ale nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi, gdy staną w nich Ims.
- Mogłabyś mnie łaskawie poinformować, gdzieś się podziewała? – zapytał szorstko, więc opowiedziałam mu całą historię. Później mnie przytulił i powiedział słowa, których najmniej się spodziewałam.
- Kiedyś musiało w końcu do tego dojść, chociaż sądziłem, że jesteśmy wystarczająco daleko.
- Co? – zapytałam zdezorientowana.
- Mniejsza o to. Później ci powiem – z jego tonu wywnioskowałam, że owo później nie nastąpi w najbliższym czasie, a właściwie, to możliwie, iż nigdy nie nastąpi. Chociaż miałam ogromną ochotę dowiedzieć się, co Ims ukrywa, postanowiłam, że odłożę tę sprawę na później, bo w tym momencie usłyszeliśmy jak ktoś cicho puka do drzwi.
- Proszę – powiedziałam. Drzwi uchyliły się lekko, a do środka weszła drobna dziewczynka, na oczko w wieku 9 lat. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, a już sam ten fakt podpowiadał mi, że nie pochodzi z tej wioski, bo (nie chwaląc się) znałam w naszej wiosce wszystkich (niekoniecznie wszyscy mnie lubili, ale to już zupełnie inna sprawa).
- Jestem Diana – przedstawiła się. Imię też nic mi nie mówiło. Przez chwilę milczała, może sądziła, że my też się przedstawimy. Ani ja, ani Ims nie odezwaliśmy się, więc ciągnęła dalej – Ty jesteś przyjaciółką Liama, prawda?
- Tak sądziłam – mruknęłam, ale ona nie zwróciła na to uwagi.
- Liam prosił, aby ci to przekazać – powiedziała i wręczyła mi pomiętą kartkę.
- Dziękuję – bąknęłam i pokazałam Dianie, aby usiadła. Schowałam kartkę do kieszeni i zapytałam – Masz może ochotę na coś do picia?
- Tylko szklaneczkę wody, jeśli to ci nie sprawi kłopotu – odpowiedziała. Chciałam iść do kuchni, ale Ims zatrzymał mnie.
- Ja pójdę – powiedział. Skinęłam głową na znak wdzięczności.
- Więc? – spytałam – Masz mi coś jeszcze do przekazania?
- Nie – odparła uśmiechnięta. – Kiedy tylko… - zawahała się nie wiedząc jak powinna określić Imsa, ale nie zamierzałam jej pomóc w tym drobnym zakłopotaniu – twój towarzysz przyniesie mi wody.
Po jej słowach do pokoju wszedł Ims i wręczył Dianie szklankę wody. Dziewczynka podziękowała, oddała mi naczynie i wyszła.
- Powiedziała ci coś jeszcze? – przecząco pokręciłam głową. – Nie wygląda na posłańca.
- Raczej nim nie jest – powiedziałam i ruszyłam w kierunku mojego pokoju. Ojciec nie poszedł za mną. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, wyjęłam kartkę, którą wręczyła mi dziewczynka. Usiadłam w fotelu, który stał niedaleko drzwi i zaczęłam czytać.
Thea, wybacz jeśli ostatnio zachowywałem się dziwnie. Śledzą mnie podejrzane typy, a ja nie mogłem dopuścić, by zainteresowali się też Tobą. Jednak cała sprawa potoczyła się inaczej niż podejrzewałem. Wkręcili mnie w kradzież Saltla, także ja jestem pierwszy na liście podejrzanych jeśli chodzi o tą sprawę. Nie wiem co jeszcze knują ci ludzie, ale z podsłuchanej rozmowy dowiedziałem się, że chcą mnie zawieźć do Miasta Złodziei, abym pomógł im szukać człowieka o nazwisku Treisanko. Nie wiem co mam robić. Pomóż mi, proszę. Znajdziesz mnie w Mieście Złodziei.
Liam
Rozejrzałam się po pokoju w nadziei, że coś pomoże mi rozwiązać problem, ale nie znalazłam nic szczególnego. Przy ścianie tak jak zazwyczaj stało łóżko, obok niego mały taboret na którym swoje miejsce miała lampka. Na wiszącej półce, tak jak zwykle leżały książki w „lekkim nieporządku” co w praktyce oznaczało, że nic nie leży tak jak powinno; pod oknem biurko, a na nim kilka pustych i zapisanych kartek, szczotka do włosów, moje zdjęcie, mała figurka przedstawiająca psa w czarno-biało-brązowe łaty i bukiet polnych kwiatów. Przy drzwiach jest fotel, na którym teraz siedzę, a do ściany przyczepiona kartka z napisem „Jeśli nie zjawisz się za dwadzieścia dwa mrugnięcia oka w mieście złodziei, twój przyjaciel zginie”; najwyraźniej ten kto to pisał nie ma poszanowania dla nazw własnych. Zaraz, zaraz… tej kartki zdecydowanie nie powinno tu być, bo nie przypominam sobie, żebym ją wieszała. Dwadzieścia dwa mrugnięcia oka, czyli inaczej 11 dni, a mnie nie było w domu od ośmiu, więc jeżeli ta informacja jest tu od początku mojej nieobecności to zostały mi trzy dni.
- Świetnie – burknęłam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, więc zrywając kartkę ze ściany krzyknęłam:
- Proszę! – drzwi uchyliły się i do środka wszedł Ims.
- Wszystko w porządku? – zapytał, a z jego twarzy można było wyczytywać uczucia, jak z książki; przede wszystkim widniała tam troska i niepokój.
- Nie, wszystko jest w nieporządku - odparłam niezbyt zachwycona. Nie chciałam, żeby mój ojciec się mieszał, ale chyba nie miałam wyboru. Jeśli Ims coś sobie postanowił, niezwykle trudno było go od tego odwieść. A po jego minie poznałam, że zamierza mi „pomóc”.
- Pytam poważnie – stwierdził z kamienną twarzą.
- A ja poważnie odpowiadam – stwierdziłam, lecz wiedziałam, że mój opiekun wyczuł, że kłamię.
- Thea…
I tak wiedziałam, że nic nie zdziałam, więc pokazałam mu liścik od Liama i kartkę, która wisiała na ścianie mojego pokoju. Gdy czytał jego twarz zdecydowanie nie wyrażała zadowolenia, ale ja nic nie robiłam. Stałam jak słup, chociaż nie bardziej jak pochyła kolumna. A może kolumna i słup to jest to samo? Tak czy siak nie przypominam żadnego z nich, żeby przypadkiem nie pomyśleć, że wyglądam jak słup. Chociaż właściwie niektóre kolumny są nawet ładne…
- Więc zamierzasz wyruszyć po swojego przyjaciela? – zapytał wyrywając mnie z rozmyślania o kolumnach i słupach, choć to może to samo.
- Zdania nie zaczyna się od „więc” – mruknęłam nie wiedząc co właściwie mam zrobić.
- Czy zamierzasz wyruszyć po swojego przyjaciela? – powtórzył z dziwnym westchnieniem, które chyba, chociaż nie mam pewności, miało wyrażać poirytowanie, ale… tak zdecydowanie to było poirytowanie. – Więc?
- Nie wiem – odpowiedziałam powoli.
- Świetnie. W takim razie przemyśl to. Masz przecież czas…
- Dobra, dobra. Idę po niego. – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, a Ims zaczął pakować niezbędne, ale po chwili nie zwracałam na niego uwagi, bo zaniepokoiła mnie kartka, która wisiała na drzwiach; taka jak w moim pokoju, tylko że jej słowa nie były skierowane do mnie, ale zdaje się do Imsa.
Mam nadzieję, że wybierzesz się ze swoją sierotą do miasta złodziei. Zawsze miło spotkać kolegę. Długo Cię szukaliśmy „Civuli”, jakbyś się zapadł pod ziemię, ale nie ma szans, byś się przed nami schował. Nasi szpiedzy docierają wszędzie. Do zobaczenia Arixendaz
- Mam zdecydowanie dość wszelkich liścików – mruknęłam pod nosem, a później zawołałam głośno – Ims! Chodź, pokaże ci coś co może cię zainteresować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Silencie
Habitue
Dołączył: 02 Mar 2013
Posty: 159
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:56, 31 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Naprawdę ciekawe, przyjemnie się czyta ; ) jeśli chodzi o błędy - nie zauważyłam nic konkretnego. Uważaj tylko, by nie mieszać czasu teraźniejszego z przeszłym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Nie 14:25, 31 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Oj, tak ta mieszanina czasów to mój odwiedzny problem, muszę nad tym popracować. Dzięki ;*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jenny21
Very Creative
Dołączył: 25 Lut 2013
Posty: 2238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Nie 14:43, 31 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajnie się czyta, fabuła naprawdę wciąga. Szczerze mówiąc już myślałam, że Thea zostanie w tym pałacu, a jednak nie - miłe zaskoczenie. :D
Błędów nie zauważyłam, jeżeli jakieś były to nie zwróciłam na nie uwagi. Widać, że popracowałaś nad powtórzeniami, duży plus.
Jedyna wada opowiadania to brak opisów. Kiedy jest ich za wiele czytelnik nieraz się męczy, ale ich brak tez nie jest za dobry... Dokładniej chodzi mi o to, że po przeczytaniu tych rozdziałów nic nie wiem na temat wyglądu głównej bohaterki, jej domu (żyła w jakiejś chacie czy może przeciętnej wielkości, dosyć bogatym domu?) oraz "krajobrazie" wioski.. :/ Brakowało mi też opisu pomieszczenia, w którym znajdowała się pałacu (czy wnętrze wywarło na niej jakiekolwiek wrażenie czy po prostu - weszła, niezbyt się przejęła przebywaniem w takim miejscu i wyszła?). Bardzo mi tego brakowało, czułam niedosyt. Zwróć na to uwagę przy pisaniu kolejnych tekstów.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, życzę dużo weny twórczej! ;)
Mam nadzieję, że nie przejęłaś się zbytnio moją krytyką..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tris
Creative Soul
Dołączył: 01 Lut 2013
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z okolic Warszawy
|
Wysłany: Nie 17:14, 31 Mar 2013 Temat postu: |
|
|
Jenny, nie tam ja się nie przejmuję ;), Wręcz Ci dziękuję, bo wiem co mam na przyszłość poprawić ;). Dzięki :3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|